poniedziałek, 28 czerwca 2010

30 września

Powrót

Żal serce ściska, że tak krótko, że wszystkiego nie zobaczyliśmy, że jeszcze tyle miejsc zostało przez nas nieodkrytych, nieobejrzanych, niesfotografowanych… Ech, nie ma rady, trzeba będzie wrócić na moją wyśnioną, wymarzoną Nową Zelandię.
A tymczasem, wczesnym przedpołudniem, hotelowy bus zawozi nas na lotnisko. Odlatujemy do Sydney, a stamtąd przez Bangkok do Londynu i na koniec do Warszawy. Żegnaj, Nowa Zelandio...

Pada pada deszcz, w liściach gra i śpiewa :-)

W liściach drzew ombu również, trzeba ewakuować się z parku i w jakimś zacisznym miejscu przeczekać chwilowe (oby!) załamanie pogody. Kierujemy się więc w stronę przeciwną do centrum, do Parnell, jednej z najstarszych dzielnic miasta - właściwie (stwierdzamy po zakończeniu zwiedzenia) nie czuje się, że to jeszcze miasto, tak tu cicho i spokojnie. Ta część Auckland została wybudowana w pierwszych latach istnienia osady, w pierwszej połowie XIX wieku i następnie odrestaurowana w latach 70-tych ubiegłego stulecia. Nowe budynki idealnie komponują się ze starszymi, tak że zachowano wyjątkowy klimat dzielnicy. Dominuje niska zabudowa drewnianych domów w kolonialnym stylu, przycupniętych w cieniu drzew. 
Dzielnica znana jest z Parnell Bath – kompleksu otwartych, słonowodnych basenów oraz pięknego różanego ogrodu Dove Myer Robinson Park, znanego bardziej jako Parnell Rose Gardens, malowniczego miejsca, popularnego wśród młodych par, chcących powiedzieć sobie sakramentalne „tak” w pięknej scenerii. Ogród najlepiej odwiedzać pomiędzy październikiem a kwietniem, kiedy kwitną tysiące kwiatów, natomiast w listopadzie odbywa się tutaj doroczny Festiwal Róż, z licznymi wystawami sztuki i koncertami. Niestety we wrześniu róże jeszcze nie kwitną, więc do ogrodu nie zaglądamy, interesują nas za to liczne maciupkie restauracyjki i kafejki, jako że pora lunchu minęła a my jesteśmy trochę zmachani łażeniem i ciut zmarznięci. Na szczęście deszcz słabnie i kiedy kończymy posiłek, już tylko siąpi.
Dzielnicę zwiedzamy według bardzo przydatnej mapki, którą znaleźliśmy przed wyjazdem w internecie. Na początek kilka pięknych budowli w kolonialnym stylu – Ewelme Cottage przy Ayr Street (1863 r.) z dużą, wychodzącą na północ werandą i francuskimi oknami, następnie zbudowany w połowie XIX w. Kinder House - pierwszy w Auckland budynek z kamienia, w którym obecnie ma swoją siedzibę niewielka galeria. Kolejne to: wzniesiony w 1843 roku jeden z najstarszych domów w Auckland (Claybrook Road) i zaraz obok na Parnell trzy stojące obok siebie piękne kolonialne budowle z obszernymi werandami. Natomiast niemal naprzeciwko zlokalizowana jest katedra St Mary’s In Holy Trinity – jeden z najpiękniejszych drewnianych kościołów NZ, zaprojektowana w gotyckim stylu przez jednego z najsłynniejszych nowozelandzkich architektów - Benjamina Mountfort. Z kolei na St Steven’s Avenue wśród zieleni stoi grupa drewnianych domów z lat 1861 – 63, zamówionych przez biskupa Selwyna – biblioteka, przylegające do niej baptysterium oraz dzwonnica, następnie dom biskupa z kaplicą. Budynki zostały usytuowane dookoła centralnego placu, otwartego z jednej strony. Kilka metrów dalej stoi parterowy, kamienny Dziekanat z 1857 roku oraz  The Neligan House, zamówiony przez Sewlyna w 1843 roku, choć zbudowany już w pierwszych latach XX w. Z kolei na skrzyżowaniu St. Steven’s z Parnell wznosi się imponująca budowla, znana jako Kemps Department Store, którą łatwo rozpoznać po sklepionych oknach, wznoszących się ponad werandą, umieszczoną na poziomie pierwszego piętra. Na parterze znajduje się pięć sklepów, w których pierwotnie swoje siedziby mieli kupcy, modystka, bławatnik i sukiennik. Swego czasu miejsce to było jednym z najlepszych sklepów w Auckland, znacznie ożywiającym zazwyczaj senne Parnell.
Klasycystyczny budynek, który jako następny mijamy po prawej stronie to Parnell Library (1924 r.) a kolejny to już elegancka siedziba Sir Fredericka Whitakera, Prokuratora Generalnego i Premiera NZ, wzniesiona w 1843 r. W 1850 roku przez krótki okres spełniała funkcję Government House, natomiast w późniejszym okresie mieszkał tutaj biskup Selwyn. Na końcu trasy znajduje się jeszcze jeden wart wzmianki budynek, mianowicie kamienny Whitby Lodge z 1874 roku.
Oczywiście Parnell to nie jedyna zabytkowa dzielnica miasta. Warto odwiedzić również Ponsonby, znaną z restauracji, kafejek, galerii sztuki i nocnych klubów, która kiedyś miała opinię bardzo rozrywkowej (i to oferującej rozrywkę najróżniejszego gatunku, jako że kojarzono ją z tutejszym ruchem homoseksualnym). W ciągu dwóch ostatnich dekad zmieniła charakter na typowe miejsce zamieszkania klasy średniej. Na szczęście zachowała się piękna architektura, wyróżniająca Ponsonby spośród innych części miasta. Może się ona poszczycić pięknym, drewnianym kościołem Św. Jana, zbudowanym w stylu neogotyckim w 1880 roku, unitariańskim kościołem z 1901 roku, dawną siedzibą banku ASB, wzniesioną w 1884 r., budynkiem straży pożarnej z 1889 r. i wieloma innymi, datowanymi na początek ubiegłego stulecia.

A my tymczasem dochodzimy do końca wyznaczonej trasy. Nie będziemy się zapuszczać w głąb dzielnicy, bo czas nas goni. Opuszczamy Parnell i przez Fraser Park wychodzimy na Parnell Rise, przecinamy Altene Reserve i Altene Road idziemy na północ a następnie bocznymi uliczkami kluczymy tak długo, aż w końcu wychodzimy na Quay Street, ruchliwą nadbrzeżną arterię, będącą jedną z najbardziej malowniczych części miasta. Przed nami morze żagli – podobno miasto ma w przeliczeniu na statystycznego mieszkańca najwięcej łodzi i żaglówek na świecie (co piąty mieszkaniec posiada własną jednostkę pływającą). Są tutaj i nowoczesne, luksusowe jachty o kilkumilionowej wartości i wielkie żaglowce, łodzie rybackie, nie może też zabraknąć olbrzymich pasażerskich liniowców. Żeglarstwo jest tutaj niezwykle modne a poza tym po prostu łatwo jest przemieszczać się wodą pomiędzy różnymi częściami miasta. Do tego Auckland jednocześnie korzysta z dwóch dużych portów, położonych na dwóch różnych morzach – Portu Watermana w Zatoce Hauraki na Oceanie Spokojnym oraz Portu Manukau na znajdującym się po drugiej stronie miasta Morzu Tasmana, co znacznie ułatwia komunikację wodną.
Kierujemy się w stronę Westheaven Marina, największej z sześciu tutejszych przystani, znajdującej się przy Harbour Bridge, gdzie cumuje ponad 2.000 jachtów. Widok – pomimo, że żagle zwinięte i mało kto w ten pochmurny i deszczowy dzień wypuszcza się na wody zatoki – i tak jest imponujący.
Niestety, pogoda jest tak marna, że nie wyciągamy nawet aparatów, ale tutaj znajdują się piękne zdjęcia z aucklandzkiej mariny. Na pierwszym planie widać słynny jacht  NZL40, który brał udział w zawodach Pucharu Ameryki w 2000 r, kiedy to Nowa Zelandia – jako obrońca tytułu – była ich gospodarzem. Teraz ów piękny jacht służy turystom, którzy mogą odbyć dwugodzinny rejs po zatoce (do dyspozycji turystów są właściwie dwa słynne jachty – NZL40 oraz NZL41; planując rejs trzeba pomyśleć o wcześniejszej rezerwacji, bo może nie być miejsc). Kolejny ze słynnych jachtów, biorących udział w tych prestiżowych zawodach (w 1988 roku), to KZ1, podwieszony przy wejściu do National Maritime Museum. Znajduje się tutaj zresztą osobna ekspozycja, poświęcona historii Pucharu Ameryki i udziału nowozelandzkich załóg.
W Maritime Museum zgromadzono bogatą kolekcję pamiątek, związanych z morską częścią historii kraju, od przybycia pierwszych Polinezyjczyków aż po czasy współczesne. Znajdują się tutaj: wyposażenie oraz modele najróżniejszych jednostek pływających – małych i dużych, zabytkowych oraz współczesnych, książki, fotografie i rysunki, oryginalne materiały archiwalne i periodyki o tematyce morskiej, z wyjątkiem tych dotyczących historii nowozelandzkiej marynarki. Można także obejrzeć filmy o najróżniejszej tematyce oraz udać się w rejs jednym z trzech żaglowców – Ted Ashby, Breeze lub SS Puke. Główne galerie poświęcono Polinezyjczykom i Maorysom, europejskim odkrywcom, migracji białych i osadnictwu, początkom handlu morskiego, wyprawom wielorybniczym i poławiaczom fok, systemom nawigacyjnym, ratownictwu wodnemu, sportom wodnym, współczesnemu handlowi morskiemu, sztuce marynistycznej oraz historii portu i nabrzeża w Auckland. Dla każdego coś miłego, na pewno raj dla dzieciaków, bo wszędzie można wejść, dotknąć, obejrzeć i pomacać niemal każdy eksponat (kto jeszcze pamięta szkolne wyprawy do muzeów? plastikowe nakładki na buty, wszechobecny kurz, barierki i pokrzykiwania muzealnych strażników, żeby nie dotykać broń Boże eksponatów? brrrrr!). Zainteresowanych zwiedzaniem muzeum odsyłam na oficjalną stronę, gdzie znajdują się opisy aktualnych wystaw oraz rozkład rejsów statkami.
Oczywiście obecność morza nie oznacza jedynie żeglowania. Jest to również raj dla miłośników innych sportów wodnych, jako że w bezpośrednim sąsiedztwie miasta znajduje się ponad 100 pięknych plaż, jak chociażby Piha, znana na całym świecie dzięki „Fortepianowi” Jane Campion.
Warto również wybrać się na jedną z pobliskich wysepek w zatoce Hauraki. Największą popularnością cieszą się wulkaniczna Rangitoto oraz piaszczysta Waikehe, położona ok. 17 km od miasta (rejs zajmuje mniej więcej pół godziny). Jest ona drugą co do wielkości i najchętniej odwiedzaną wyspą, na którą regularnie kursują promy oraz niewielkie samoloty. Jest to kraina farm, lasów i piaszczystych plaż oraz gajów oliwnych. Do dnia dzisiejszego oglądać tutaj można pozostałości po siedliskach rdzennej ludności – czterdzieści pa, tarasy i liczne cooking pits. Oczywiście to nie jedyne atrakcje, jakie oferuje to miejsce – można tu uprawiać przybrzeżne kajakarstwo, są liczne szlaki piesze i rowerowe (te ostatnie przeznaczone głównie dla zaawansowanych rowerzystów, jako że część z nich prowadzi przez górzysty teren), nie może oczywiście zabraknąć zwiedzania winiarni i testowania lokalnych trunków (yami:-)). Warto zajrzeć na którąś z kilku plaż, chociażby na Oneroa i Małą Oneroa (na północy), w których bezpiecznie można pływać, Palm Beach z restauracją i terenami rekreacyjnymi, na południu do Zatoki Whakanewha z polem namiotowym. Warta uwagi jest również Surfdale, gdzie wiecznie wiejąca bryza stwarza wyśmienite warunki do uprawiania windsurfingu. Są również plaże na wschodzie i zachodzie – do wyboru, do koloru.
Około 90 km od wybrzeża znajduje się jeszcze jedno piękne miejsce - Great Barrier Island (2,5 godziny statkiem, promem zabierającym samochody 4,5 godziny rejsu), oddzielająca zatokę od otwartego morza. Wyspa oferuje wspaniałe widoki, czyste plaże, jest tu możliwość żeglowania, wypożyczenia kajaków, nurkowania w krystalicznie czystych wodach, surfowania, łowienia ryb. Na wyspie znajdują się liczne szlaki piesze oraz rowerowe – dobrze oznaczone, z wyraźnie podanymi informacjami, dla kogo są one przeznaczone (nie każdy szlak nadaje się dla początkującego, niewytrenowanego turysty – czy to pieszego, czy rowerowego) i jaki jest przewidywany czas przebycia całej trasy. Na tablicach informacyjnych zaznaczono również najciekawsze miejsca do zobaczenia po drodze. Każdy miłośnik aktywnego spędzania czasu na świeżym powietrzu oraz wspaniałych krajobrazów znajdzie tu coś dla siebie, jednak przed udaniem się na wyspę, warto zapoznać się z ważnymi informacjami, które znajdziecie tutaj.
Z kolei na Kawau Island znajduje się majestatyczna rezydencja pierwszego gubernatora NZ, Sir Georga Grey. Grey sprowadził tutaj wiele egzotycznych roślin i zwierząt, z których do dnia dzisiejszego wyspę zamieszkują wallaby (często mylone z kangurami) oraz… pawie. Poza rezydencją warto wybrać się do pozostałości po maoryskiej wiosce oraz starej kopalni miedzi.

Oczywiście obecność morza i oceanu to również możliwość obejrzenia morskiej fauny. Wody przybrzeżne Auckland słyną na cały świat z bogatego życia podwodnego – żyją tutaj 22 gatunki delfinów i wielorybów. Nic dziwnego, że obserwowanie tych zwierząt to jedna z najpopularniejszych wśród turystów rozrywek. Na nabrzeżu nie brakuje biur, sprzedających bilety na morskie wyprawy, których celem jest obserwacja tych fascynujących stworzeń. Wchodzimy do jednego z takich biur, ale z rejsu jednak rezygnujemy, bowiem o tej porze roku niewielkie są szanse na zobaczenie wielorybów, na których nam najbardziej zależy. Wprawdzie firma, w razie niepowodzenia wyprawy, oferuje darmowy rejs następnego dnia, ale my przecież już jutro opuszczamy Nową. Z żalem więc rezygnujemy. Szkoda.

czwartek, 17 czerwca 2010

Po długiej przerwie zwiedzania Auckland ciąg dalszy

Pyszna zabawa pyszną zabawą, a nas czeka przecież dużo zwiedzania. M. pogania, ruszamy więc z kopyta. Na początek udajemy się Albert Str na południe, na plac Aotea, gdzie – jak piszą w naszym przewodniku – koncentruje się kulturalne i polityczne życie miasta – a to w dziewiętnastowiecznym ratuszu, z fasadą z wapienia, wydobywanego w Oamaru, a to w nowoczesnym centrum konferencyjno-koncertowym, czy The Civic Theatre z 1929 roku. Podoba mi się pomieszanie kolonialnej i współczesnej architektury i duch miasta – bosi Maorysi pomiędzy urzędnikami w garniturach.

Ratusz widziany z Auckland Tower

Kierujemy się na Queens Street – główną arterię Auckland, zmierzającą w kierunku przystani. W bocznych, kameralnych zaułkach, wśród doniczek z zielenią, stoją stoliki i parasole licznych kafejek, zachęcając do spędzenia poranka nad gazetą i filiżanką kawy. Dużo jest galerii sztuki, sklepów z pamiątkami i oczywiście sklepów z odzieżą. Hmm chętnie weszłabym do kilku, ale Mój Osobisty Poganiacz mruczy „Ani się waż”:-) i skręca w prawo. Droga pnie się w górę, oj zadyszka, brak kondycji:-) Przed nami schody prowadzące pomiędzy olbrzymie drzewa. Wchodzimy do Albert Park, który zbudowano na miejscu dawnej maoryskiej wioski Rangipuke. 
 
Potężne korzenie drzewa Ombu


 
Pomnik ufundowany przez nowozelandzkich artylerzystów, wziesiony ku czci ich kolegów, 
poległych w Wojnie Południowoafrykańskiej 1900 - 1901
 
Sir George Grey, jeden z guberantorów
Pomnik Królowej Wiktorii
 



O tej porze dnia park jest niemal pusty, spacerujemy po ocienionych potężnymi drzewami alejkach i w cicho padającym deszczu. Kierując się na południe, trafiamy wprost na słynną galerię sztuki Toi o Tamaki. Wzniesiona w 1888 roku Art Gallery jest największą tego typu instytucją w kraju, zawierającą ponad 14.000 prac, z których najstarsze datowane są na drugą połowę XIV wieku. Ich autorami są wybitni artyści maoryscy, europejscy oraz malarze i rzeźbiarze pochodzący z wysp Pacyfiku.
 

Na terenie parku znajduje się również The Auckland University, otwarty w 1883 roku (w owych czasach był oddziałem Uniwersytetu Nowozelandzkiego i kształcił zaledwie 95 studentów, podczas gdy dzisiaj wiedzę tutaj zdobywa ponad 40.000 uczniów). Dookoła Albert Park wznoszą się najróżniejsze budynki uniwersyteckie, zarówno te zabytkowe, jak i współczesne. Przechodzimy pomiędzy nimi i na chwilę gubimy drogę. Zaraz zaraz, w którą teraz stronę? Chwilę krążymy, żeby po chwili znaleźć wejście do kolejnej oazy zieleni – Auckland Domain, najstarszego aucklandzkiego parku, założonego – a jakże – w kraterze ogromnego wulkanu. W najwyższym punkcie Domain położone jest Auckland War Memorial Museum (rok założenia 1852), cieszące się ogromną popularnością zarówno wśród nowozelandczyków, jak i turystów. Zbudowane z wydobywanego w Portland kamienia, dzięki imponującej frontowej kolumnadzie do złudzenia przypomina grecki Partenon. Na trawniku przed wejściem zlokalizowano Dziedziniec Honorowy, na którym znajduje się poświęcona ziemia oraz symboliczny grobowiec wszystkich żołnierzy, poległych w I wojnie światowej. Co ciekawe, projektując grobowiec architekci wykorzystali odbitki z kronik filmowych, przedstawiające londyński Whitehall, bo zamówienie oryginalnego projektu okazało się za drogie.
Muzeum zostało poświęcone przede wszystkim nowozelandzkim żołnierzom, biorącym udział w konfliktach  zbrojnych XIX i XX wieku, zarówno lokalnych jak i międzynarodowych. Ale nie jest to jedyna tematyka tutejszych wystaw - nie mogło również zabraknąć ogromnej galerii poświęconej rdzennej ludności, sztuce oraz ciekawych wystaw dotyczących historii naturalnej kraju.

Zwiedzanie muzeum zaczynamy od znajdujących się na parterze wystaw rzemiosła artystycznego - wystroju wnętrz, mebli, tkanin, ceramiki. Dwie galerie, zawierające bogate kolekcje zarówno artystów europejskich, jak i nowozelandzkich, znajdują się po obu stronach wejścia. Na środku ulokowano największą galerię, związaną z kulturą i sztuką maoryską. Wystawiono tutaj zarówno drobne rzeczy - przedmioty codziennego użytku, biżuterię i ubiory, przedmioty rytualne, bogatą kolekcję bronii, ale również ogromne eksponaty, jak choćby potężne, 25-metrowe czółno wojenne, które służyło do przepraw przez zatokę Manukau, czy dom spotkań, zbudowany jako prezent ślubny dla córki jednego z wodzów. Nosi on imię jednego z przodków - Hotonui, którego rzeźba znajduje się wewnątrz, w otoczeniu misternie wykonanych posążków bogów. Dom jest wspaniale zdobiony a każda belka czy użyta do dekoracji tkanina przedstawia fragment życia plemiennego, tworząc swoistą kronikę ludzi, którzy go stworzyli. Obok postawiono spichlerz, w którym znajduje się  między innymi ciekawa kolekcja rzeźbionych wioseł.
Wystawa prezentuje nie tylko wytwory maoryskiej sztuki ale również ich bogatą i ciekawą kulturę. W programie zwiedzania warto uwzględnić występ Maorysów, na który składają się tradycyjne pieśni i tańce (pokaz identyczny jak te w Rotorua chociażby, ale kto nie miał wcześniej okazji zobaczyć słynnego haka, powinien go obejrzeć).
Na parterze znajdują się również zbiory sztuki ludów zamieszkujących wyspy Pacyfiku, oraz ekspozycja mająca na celu przybliżenie ich kultury i sposobu życia. Kolejna, nie mniej interesująca, to kolekcja 480 antycznych, rzadkich i ciekawych instrumentów muzycznych.

Na pierwszym piętrze zlokalizowano galerie poświęcone konfliktom zbrojnym, począwszy od wojen domowych, poprzez konflikty I i II wojny światowej, wojny toczone w Azji aż po misje pokojowe, w których biorą udział wojska nowozelandzkie. Znajduje się tu również wystawa Holocaustu, stworzona dzięki pomocy lokalnej społeczności żydowskiej, kolekcja medali i broni, dwa samoloty - Spitfire oraz japoński Mitsubishi A6M3 Zero-sen 22, przeznaczony głównie do misji kamikadze. W Sanktuarium i Holu Pamięci na ścianach umieszczono nazwiska wszystkich żołnierzy z regionu Auckland, poległych w kolejnych konfliktach. Na tym samym piętrze umieszczono bogato wyposażoną bibliotekę oraz ciekawą ekspozycję przedstawiającą jedną z aucklandzkich uliczek z roku 1866, dającą wyobrażenie o wyglądzie miasta w tamtych czasach.
Zlokalizowane na drugim piętrze galerie mają na celu przybliżenie historii ewolucji NZ oraz opisanie niezmiernie zróżnicowanego środowiska naturalnego kraju  (między innymi fascynująca, interaktywna wystawa, poświęcona wulkanom). Tutaj również znajduje się, przeznaczone dla dzieci, Stevenson Discovery Centres, gdzie najmłodsi zwiedzający mogą bawić się i uczyć jednocześnie. 
Oczywiście poza stałymi ekspozycjami, muzeum prezentuje również czasowe - są to nie eksponowane na stałe zbiory z magazynów oraz wystawy z innych muzeów. Przed odwiedzeniem Auckland Museum warto wejść na stronę internetową i poczytać, które galerie są otwarte i co się aktualnie dzieje. Stronę znajdziecie tutaj.

środa, 2 czerwca 2010

Auckland again

Już za chwileczkę, już za momencik, kolejna część wędrówki po Auckland oraz innych ciekawych miejscach Nowej Zelandii, a tymczasem dwa krótkie filmiki, ukazujące miasto. No i jak tu się nie zakochać - zobaczcie sami:




piątek, 2 kwietnia 2010

Wesołego Jajca:-)

Wesołych, wesołych i jeszcze raz wesołych:-)